Log In

Mielczarski: OZE. Nowa, silna grupa w energetyce

Zostałem zaproszony do panelu dyskusyjnego na konferencji NIK „Przyszłość energetyki w Polsce”, która odbyła się wczoraj w Warszawie. Bazą wyjściową był raport NIK o odnawialnych źródłach energii. Raport jest bardzo profesjonalny i pokazuje stan obecny OZE, ale nie obejmuje dynamiki rozwoju OZE i silnego oddziaływania na otoczenie.

Wydaje się, przynajmniej z publikacji czy wypowiedzi zwolenników, że odnawialne źródła nie mają w Polsce zbyt wielu przyjaciół. Siedem lat temu spytano ówczesnego najważniejszego polityka: dlaczego Polska inwestuje w źródła odnawialne. W odpowiedzi usłyszano, że robimy to aby spełnić zobowiązania unijne, ale „z nikim nie będziemy się ścigać”. Trzy lata temu doszła do władzy inna opcja polityczna, ale przyjaciół OZE jakby dalej nie było. Kilka razy miałem pytania od dziennikarzy dlaczego polski rząd „zamordował” wiatraki wprowadzając ustawę 10H. W przeprowadzanych aukcjach na OZE też nie widać entuzjazmu, no może z wyjątkiem rolniczej biomasy czy biogazu.

Jednak odnawialne źródła od lat rozwijają się dynamicznie. Powstała masa krytyczna, która nie tylko pozwala na stworzenie silnej grupy interesów, ale coraz bardziej oddziałuje na całą energetykę, w tym na subsydia dla konwencjonalnych technologii wytwarzania energii elektrycznej. Zjawisko to jest zgodne z dialektykami, z których pierwsza mówi, że niewielkie zmiany ilościowe przechodzą w zmiany jakościowe, a druga, że różne jakości materialne są ze sobą w stanie ciągłego antagonizmu, co jest dosyć widoczne w dyskusjach OZE z atomem.

Dalszy rozwój OZE może przebiegać tylko poprzez wypieranie z rynku energii elektrycznej elektrowni konwencjonalnych, których udział w produkcji energii będzie spadał. Zmniejszanie się produkcji energii elektrycznej z elektrowni konwencjonalnych wywołuje problem „missing money” i powoduje konieczność subsydiów dla takich elektrowni, a w polskiej praktyce, elektrowni węglowych. Potwierdza to decyzja Komisji Europejskiej z dnia 7 lutego 2018r wyrażająca zgodę na „rynek mocy”, czyli subsydia dla polskich elektrowni węglowych.

Rynek mocy jest chwilowym panaceum na kilka lat, po czym będą potrzebne kolejne i kolejne subsydia. Polityka dekarbonizacji prowadzi do wzrostu subsydiów dla elektrowni węglowych. Silna grupa, jaką jest OZE, będzie potrzebowała coraz więcej przestrzeni do rozwoju, jaka może być uzyskana tylko kosztem elektrowni konwencjonalnych, ale w zasadzie coraz większym kosztem dla odbiorców energii. Dyspozycyjne elektrownie, które zapewniają bilans mocy muszą istnieć niezależnie czy będą pracować 7000 godzin w roku czy tylko 700, a nawet 70 godzin. Najwyżej cena ich energii będzie wynosiła kilkaset czy kilka tysięcy złotych za 1 MWh.

Ceny energii można zmrozić na rok, ale później będą szybko rosły oddziaływując negatywnie na całą gospodarkę. Tworzy się pewnego rodzaju „dodatnie sprzężenie zwrotne”. Im więcej OZE, tym więcej dopłat do energii konwencjonalnej, tym większe ceny, itd. Nie trzeba znać teorii sterowania, aby wiedzieć, że dodatnie sprzężenie zwrotne zawsze prowadzi do niestabilności systemu, który można wystabilizować tylko poprzez wprowadzenie ograniczeń. Ciekawe czy zdążymy wprowadzić ograniczenia przed zdestabilizowaniem całego systemu gospodarczego na skutek spirali cen energii elektrycznej?

Tagged under

Nie znaleziono powiązanych artykułów.

Warsaw

Banner 468 x 60 px