Elektrownia w Ostrołęce oznaczona literą B miała dać energię w 1972 roku. Planiści przewidywali poważny deficyt mocy na lata 1972-1973. Zaplanowany termin włączenia elektrowni do sieci sprawił, że nie “Kozienice”, ani elektrownia pod Rybnikiem, ale właśnie “Ostołęka-B” awansowała wtedy do roli przysłowiwego oczka w głowie budownictwa energetycznego. Jej sześćset megawatów instalowanych w trzech turbozespołach miała załagodzić kłopoty energetyczne kraju.
Ostołęka bardzo późno otarła się o wielki przemysł. Lata pięćdziesiąte to budowa elektrociepłowni w Wojciechowicach. Wtedy mówiono, że to nie koniec. Kiedy Kurpiowie zapomnięli już, jak się przemysł buduje, “Beton-Stal” odnowił kontakty z Ostrołęką. W ciągu paru lat zbudowano wielkie zakłady papierniczo-celulozowe, których zapach przez wiele lat wskazywał drogę na Ostrołękę. Następnie przyszła decyzja o budowie elektrowni. Zaczynaliśmy od zera – mówi inżynier Zdzisław Kaliszuk – szef całej budowy, zaplecze klecić, hotele robotnicze w mieście budować. Na piaszczystych traktach Kurpi pojawili się “werbownicy”. Ogłoszono zaciąg na budowę. Budowniczowie elektrowni mają jednak ogromne kłopoty z ludźmi. Szczególnie latem. Kurp pracować potrafi ale letnią porą nawet siłą go w robocie nie utrzymasz. Musi obrobić swoje piaski. Kłopoty kłopotami ale robota powoli szła do przodu. Podczas budowy elektrowni zdażyła się ciekawa historia. Bursztynowa. W lecie podczas kopania studni głębinowych natrafiono na żyły bursztynu. Sporo tego było, a niekture bryły miały i ponad kilogram. Kiedy tylko wiadomość rozniosła się po okolicy spokój prysł jak mydlana bańka. “Nocą, przy świetle latarni, specjalnie zainstalowanych, zaroiło się na wyrobisku od poszukiwaczy skarbów. Co bardziej przdsiębiorczy zaczęli stosować sprzęt mechaniczny, tworzyły się samorzutne ekipy szperaczy. Dyrekcja była troche bezradna. Postawiono strażników, ale i oni ulegali gorączce złocistego bursztynu, jednego przysypało, na śmierć.”
Siła megawatów poradziła sobie z bursztynem. Wykopy zasypano. Na krótko jednak. Trzeba bedzie niedługo podjąć prace ziemne. “ Chyba ruszymy na trzy zmiany. Żeby nie dać szans poszukiwaczom. A milicja obiecała, że mandatów nie poskąpi, ja będzie trzeba – nawet do kolegium sprawy skieruje. Albo bursztyn – albo megawaty”.
W trudnej sytuacji, w jakiej znalazla się budowa, kiedy potrzebna jest każda para rąk, a dnie są zbyt krótkie, to nie czas na poszukiwanie bursztynu. Megawaty ważniejsze.
O Bursztynie i megawatach można było przeczytać w Trybunie z 31 marca 1970r.
Robert Grudziński, niezależny obserwator zjawisk energetycznych.
Nie znaleziono powiązanych artykułów.