Log In

Gaz, czyli w cieniu Moskwy i Berlina

Najdziwniejsze, że Polska, jak nie posiadała informacji geologicznej na początku projektu poszukiwań gazu z łupków, tak i dziś jej nie posiada! Okazuje się, że z ponad 53 odwiertów do Centralnego Archiwum Geologicznego w PIG trafiło zaledwie 13 rdzeni. Niestety 12 z nich nie nadawało się do jakichkolwiek badań, a jedyny użyteczny rdzeń nie miał opisu, kiedy, skąd i z jakiej głębokości go pobrano – wylicza GRZEGORZ MAKUCH, analityk ds. energetyki.

Przyczyną polskich niepowodzeń z gazem łupkowym jest strategiczny sojusz rosyjsko-niemiecki – teza, którą przedstawiłeś w swej książce pt. „Gaz łupkowy – wielka gra o bezpieczeństwo energetyczne” i na niedawnej konferencji „200 lat górnictwa państwowego w Polsce”, wielu wydaje się szokująca.
Zwrócenie się Warszawy ku własnym, niekonwencjonalnym zasobom gazu było wyjątkową okazją, by wyrwać się z geopolitycznej matni, w której warunki dyktują Rosja i Niemcy już od końca lat 70. ub. wieku. Stojące na arabskiej ropie Niemcy po kryzysie naftowym po wojnie Jom Kippur w 1973 r. postanowiły przebudować swoją energetykę. Kanclerz Willy Brandt zamierzał zastąpić ją energetyką jądrową, ale jego następca Helmut Schmidt, po protestach ulicznych z udziałem anarchistów i zielonych w latach 1973-1975, porzucił elektrownie jądrowe na rzecz pierwszych wiatraków.

Presję na OZE wzmógł drugi kryzys naftowy z 1979 r., a po trzech latach ogłoszono słynną niemiecką Energiewende (zakładającą wzrost dobrobytu bez ropy i uranu). Współautorami tej polityki byli m.in. anarchiści i zieloni. Czarnobyl (1986) przypieczętował niechęć społeczną do instalacji jądrowych, niemieccy ekonomiści wyliczyli jednak, że bardziej od wiatraków gospodarce opłaci się węgiel. Prawie natychmiast Helmut Kohl – już w 1987 r. jako jeden z pierwszych europejskich polityków – zaalarmował o katastrofalnej groźbie ocieplenia klimatu. Ponieważ OZE są znacznie droższe od konwencjonalnej energii, niezbędne Niemcom były też pieniądze: w 1991 r. pojawiły się najpierw taryfy gwarantowane dla producentów OZE, a w 2007 r., gdy właśnie Niemcy sprawowały prezydencję UE, ogłoszono program „3×20” (20 proc. redukcji emisji dwutlenku węgla, 20 proc. więcej energii z OZE, 20-procentowa poprawa efektywności).

Wiemy więc, skąd europejska kariera OZE – kosztem ropy, elektrowni jądrowych i węgla. A jak się to ma do gazu?
Niemcy z rozwijającymi się OZE potrzebują coraz więcej gazu, który stabilizuje „zieloną energię”. Otóż plan współpracy w zakresie budowy gazociągów i przesyłu gazu kanclerz Niemiec Helmut Schmidt podpisał jeszcze z radzieckim przywódcą Leonidem Breżniewem w 1980 r. Umowę zawarto wbrew sankcjom Zachodu na ZSRR (z powodu agresji na Afganistan). Prezydent USA Ronald Reagan zdołał jedynie opóźnić jej realizację, ale w końcu w 1999 r. oddano do użytku gazociąg Jamał-Europa, a z czasem umowy Schmidt-Breżniew wyewoluowały do postaci Gazociągu Północnego, którego pierwsze dwie nitki zostały oddane w 2011 i 2012 r.

Teraz Europa spiera się o kolejne stadia Nord Stream, jednak skoro sankcje zimnowojenne nie powstrzymały Bonn (dawna stolica RFN – red.) i Moskwy od sojuszu w latach 80., to dlaczego dziś miałoby być inaczej, mimo wojny na Ukrainie? Taniejąca ropa też nie ma znaczenia, bo to trudność przejściowa, a strategiczne sojusze zawiera się na dekady.

Wynika stąd, że w grze, która ma zapewnić Niemcom gaz, a Rosji niezakłócony jego zbyt, poszukiwania łupkowe w Europie po prostu nie mogły się udać?
Polski projekt wydobycia z łupków z punktu widzenia Moskwy i Berlina był chwilowym, dziesięcioletnim problemem. Nie podołaliśmy, bo niemal od początku projekt był fatalnie zarządzany, a ściślej: wcale nie był. Pierwsze koncesje wydał Główny Geolog Kraju w latach 2005-2007 (i obecnie) – Mariusz Orion Jędrysek, który wraz ze zmarłym już Janem Krasoniem, polskim geologiem z USA, zachęcił do poszukiwań w Polsce potężne firmy.

Po zmianie rządu jego następca wydał wprawdzie ponad sto koncesji, ale bez przetargów i wstępnej kwalifikacji, mimo że pozwalało na nie prawo. Przygotowanie koncesji zrzucono w Ministerstwie Środowiska na zaledwie trzech urzędników, którzy nie potrafili nadążyć ani zastrzec w dokumentach np. obowiązku złożenia w wyznaczonym terminie informacji geologicznych z poszukiwań. Mimo zarzutów NIK rząd nie wzmógł kontroli i nie egzekwował prac poszukiwawczych, a zamiast tego od 2006 do 2011 r. nowelizował prawo geologiczne. Gdy w końcu przyjęto je w listopadzie 2011 r., nowym GGK został Piotr Woźniak, który już miesiąc później rozpoczął kolejną nowelizację, zakończoną dopiero w 2015 r.

Poszukiwaniom gazu łupkowego w Polsce nie sprzyjał także niejasny podział kompetencji.
Do czasu powołania obecnego Ministerstwa Energii energetyka w Polsce leżała formalnie w gestii Ministerstwa Gospodarki, Skarbu Państwa, Środowiska, Spraw Zagranicznych, Finansów, Rolnictwa, Transportu i Infrastruktury, prezydenta, premiera, URE i UOKiK. Chociaż wydano odpowiednie rozporządzenie, nigdy nie powołano pełnomocnika rządu ds. węglowodorów, który w założeniu miał spajać prace i zarządzać energetyką zza jednego biurka.

Poszukiwania łupkowe torpedował też dwuletni spór o Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych (NOKE), który wzorem Norwegii miał stawać się udziałowcem na etapie wydobycia gazu. Niestety wydane koncesje zezwalały na wydobycie gazu bez NOKE, a firmy nie musiały godzić się na współpracę z państwowym NOKE.

Najdziwniejsze, że Polska, jak nie posiadała informacji geologicznej na początku projektu poszukiwań gazu z łupków, tak i dziś jej nie posiada! Okazuje się, że z ponad 53 odwiertów do Centralnego Archiwum Geologicznego w PIG trafiło zaledwie 13 rdzeni. Niestety 12 z nich nie nadawało się do jakichkolwiek badań, a jedyny użyteczny rdzeń nie miał opisu, kiedy, skąd i z jakiej głębokości go pobrano…

Ale przecież w 2012 r. opublikowano głośny „raport otwarcia” z szacunkami ilości gazu łupkowego w Polsce!
W sześć lat od rozpoczęcia poszukiwań nie zawierał on żadnych konkretnych informacji z odwiertów, bo ich po prostu nie było, ale ówczesny GGK firmował ten raport powagą swego urzędu. Absurdów było więcej: np. w szczytowym okresie poszukiwań w kraju było tylko 7 wiertni (dla porównania w USA – 1873). Jedną z tych maszyn przez ponad pół roku przetrzymywano biurokratycznie na granicy. Połowa Polski jest niezgazyfikowana, a za 10 lat większość obecnych sieci gazowych nadawać się będzie do wymiany. Wobec takich zapóźnień infrastrukturalnych tzw. ustawę korytarzową, która miała ułatwić budowę linii przesyłowych, tworzono… sześć lat, by w końcu w 2015 r. porzucić prace. Dlatego rząd, aby podłączyć terminal LNG do sieci krajowych, musiał napisać specustawę. Ale w jaki sposób zagraniczne firmy miałyby podłączać złoża łupkowe? Czy także pisząc specustawy?

Czy wobec tych faktów warto w ogóle kusić się o dywersyfikację dostaw gazu z innych, niż wschodni, kierunków?
Takie dążenie leży w polskiej racji stanu, ale fakty nie napawają optymizmem. Już w latach 1990-1992 Warszawa podjęła próbę sprowadzenia importu gazu bez udziału Moskwy, ale została ona zablokowana, gdy 22 maja 1992 r. Borys Jelcyn i Lech Wałęsa podpisali traktach o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy. W zamian za wyprowadzenie obcych wojsk zgodziliśmy się na budowę wspólnych linii tranzytowych.

Na mocy tego traktatu powstał gazociąg Jamał-Europa, przekreślając na ponad dwie dekady szansę dywersyfikacji źródeł gazu do Polski. W latach 1997-2001 próbowano sprowadzić gaz z Norwegii i zawarto nawet stosowne umowy, ale skończyło się fiaskiem. W 2006 r. po raz trzeci Polska bezskutecznie próbowała sięgnąć po gaz z północy. W tym roku premier Beata Szydło wraz z obecnym prezesem PGNiG Piotrem Woźniakiem i pełnomocnikiem rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotrem Naimskim podjęli kolejną (czwartą już) próbę na rzecz dywersyfikacji źródeł gazu. Niestety norwescy operatorzy Statoil i Gasco (operator przesyłowy, odpowiednik naszego Gaz-Systemu) odmówili Polsce rozmów…

 

Grzegorz Makuch jest politologiem, rosjoznawcą i amerykanistą, absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się analizą energetyki z perspektywy polityki i stosunków międzynarodowych. Jest ekspertem Klubu Jagiellońskiego i Środkowoeuropejskiego Instytutu Zmiany Społecznej.

Warsaw

Banner 468 x 60 px